Pytanie to zadaję sobie już od pewnego czasu i nieodmiennie dochodzę do wniosku, że powoli niestety tak…

Branża tłumaczeń jest niesłychanie podatna na innowacje technologiczne. W dziedzinie tłumaczeń ustnych człowiek trzyma się mocno dzięki osiągom swojego dobrze wytrenowanego mózgu, jednak w dziedzinie tłumaczeń pisemnych sytuacja nie wygląda różowo.

Tłumaczenie maszynowe (machine translation) w postaci darmowej (Google Translate) czy płatnej (DeepL) trafiają pod coraz liczniejsze strzechy i dla wielu zjadaczy internetowego chleba stanowią bezpłatną (w przypadku narzędzi darmowych) lub prawie bezpłatną (w przypadku narzędzi płatnych) alternatywę do stosunkowo drogiej (pomimo narzekań braci translatorskiej na niskie stawki) usługi tłumaczenia, która jest jedynie wspomagana komputerowo (computer assisted translation).

Tendencje te najbardziej rozwinięte są w odniesieniu do tzw. dużych języków – angielskiego, hiszpańskiego, niemieckiego, francuskiego, rosyjskiego. Pary językowe w których osobiście pracuje piszący te słowa, czyli język chorwacki i język serbski znajdują się na razie na peryferiach zainteresowań specjalistów od machine translation, przy czym sformułowanie „na razie” nie znalazło się w tym zdaniu przypadkowo. Uważam za bardzo prawdopodobne, że w ciągu następnych 20 lat tłumaczenia wykonywane przez „roboty” (niekoniecznie takie jak robot protokolarny C3PO z sagi Gwiezdne wojny) osiągną jakość akceptowalną dla większości odbiorców, w tym również dla użytkowników małych języków, takich jak chorwacki, serbski i jego derywaty – bośniacki czy czarnogórski.

Drugim czynnikiem powodującym, że wieża Babel coraz bardziej chwieje się w posadach to lingua franca naszych czasów, czyli język angielski. Za jego sprawą komunikacja między przedstawicielami różnych narodów i kultur jest znacznie prostsza, a nauczanie angielskiego na każdym etapie edukacji począwszy od przedszkola oraz „pomoce naukowe” w rodzaju Internetu sprawiają, że względnie dobra znajomość języka angielskiego wśród ludzi młodych jest w miarę powszechna.

Przyszłość dla tłumaczy nie rysuje się więc w pastelowych barwach. Nieco lepsza jest sytuacja tłumaczy przysięgłych, będących wykonawcami zawodu zaufania publicznego. Do czasu aż człowiek dojdzie do wniosku, że w sumie maszyny są bardziej uczciwe niż niejeden przedstawiciel gatunku ludzkiego…

Na razie jednak, jako tłumacz przysięgły języka chorwackiego i serbskiego śpię spokojnie:)